No Game No Life tom 6

utworzone przez | wrz 18, 2017

VI część No Game No Life jest nietypowym tworem, ponieważ miał powstać jako zerowy tom – prequel głównej serii. Jednak przez brak wolnego czasu, związanego ze zbliżającą się premierą anime oraz goniącymi go terminami na nowy tom, za namową redaktora autor postanowił przedstawić nam “Mit” w postaci kolejnego tomu serii, gdyż historię już miał mniej więcej poukładaną, wystarczyło tylko doszlifować pewne wątki. Takim oto sposobem dostaliśmy coś, co według mnie nie wymaga znajomości poprzednich tomów NGNL – wystarczy, że ma się odhaczone anime. Piszę to z perspektywy osoby, która nie czytała żadnych powieści z tej serii (zamiast I tomu LN zamówiłem mangę i dopiero po miesiącu się skapnąłem – brawo ja).

By nie zagubić widza w zmianie czasu akcji

W krótkim wstępie wszechmocny Tet pojedynkuje się ze zwierzołakiem Izuną. Urozmaicają sobie czas rozmową, by po pewnym czasie bóg gier zaproponował przedstawienie “nieopowiedzianego Mitu” o pewnym chłopaku, który sześć tysięcy lat temu zakończył Wielką Wojnę wyniszczającą planetę, a o którym nikt nie pamięta.

Książka jest podzielona na dwie części. Pierwsza powolnym tempem przedstawia nam głównego bohatera – Riku – oraz świat, z którym musi się codziennie mierzyć. A jest nim postapo – jeżeli nie wyjdziesz w kombinezonie na zewnątrz, to czarny popiół spali ci skórę, a nawet wnętrzności. Przepotężne rasy walczą o dominację, podczas gdy ludzie są dla nich niczym robaki. Nikt się nimi nie przejmuje, a przypadkowy atak innej rasy może wybić ich co do joty.

W dużym skrócie poznajemy, z jak wielkim ciężarem główny bohater musi sobie radzić jako przywódca osady.

No tak, tutaj też pewna lolitka dołącza do historii i odgrywa ważną rolę, jednak pozostawiam wam przyjemność odkrywania jej sekretów.
Druga część to już akcja, która okresowo skacze co kilka miesięcy. Historia nabiera tempa, rozgrywa się na dużo większą skalę, Riku pokazuje swój pazur, stawiając wszystko na jedną kartę. W końcu starania niezliczonych pokoleń ludzi, którzy zbierali informacje i zdobywali technologie innych ras, mają zostać sensownie wykorzystane, by raz na zawsze zapanował pokój. Jednak jak to w takich historiach bywa, i co zarazem główny bohater podkreśla wielokrotnie – nieprzewidziane czynniki potrafią zaburzyć każde, nawet najbardziej staranne obliczenia.

Z jednej strony bardzo przyjemnie mi się czytało tę historię. Da się w pewnym stopniu utożsamić z głównym bohaterem, akcja potrafiła przybrać niespodziewany obrót (niektórzy mogą pewną postać znienawidzić po tym, co zrobiła w tym tomie). Z drugiej strony nie rozumiem, jak ta Wielka Wojna mogła mieć zasięg globalny, skoro przedstawiono tylko połowę ras. Czyżby druga strona tak jak ludzie starali się przeżyć, wiązać koniec z końcem? Tego się nie dowiemy. Możliwe, że autor postanowił zrezygnować z poszerzania historii świata na rzecz bardziej spójnej historii lub po prostu z braku czasu. I jest też tutaj trochę lania wody, bo główny bohater powtarza pewne rzeczy jak mantrę, co lekko mnie wytrącało z immersji.

Gdy tłumaczenie staje się lepsze, podupada edycja grafik

Tłumaczka spisała się dobrze. Przez całą treść mamy bardzo lekki w czytaniu język. Można też podziękować za przypisy z tłumaczeniami elfickich nazw. Zawsze to jakaś ciekawostka, a robienie czegoś ponad program uznaję za plus.
Jako osoba przyzwyczajona do onomatopei “ha”, “he” itp. ciężko było mi się przyzwyczaić do czytania wyrazów z “ch”. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie to, że brakuje w pewnych momentach konsekwencji, gdy znowu zostaje użyte twarde “h”.
Błędów ze świecą szukać (w moim przypadku zabrakło jednego słowa na cały tom).
Jest to moja pierwsza styczność z LN No Game No Life, jednak już wcześniej słyszałem narzekania na temat użytego w książce bezszeryfowego fonta (przypomina Helveticę), ale, o dziwo, nie miałem żadnych problemów z czytaniem.

And here we goes again… Obwoluta. Transport z 20 innymi książkami oraz odleżenie miesiąc na półce pod innymi powieściami zrobiło swoje – czyli mam zgięcia na obrzeżach.
Nigdy nie zrozumiem tego zabiegu w książkach. “Ale co za problem? Zdejmij i po kłopocie!” – zrobiłbym tak, gdyby nie to, że okładka pod obwolutą jest zrobiona jedynie w odcieniach czerwieni na białym tle, przez co jest nieczytelna przy dalszym spojrzeniu. A wolę na długości ramienia już widzieć, po jaką książkę sięgam.
Bardzo podoba mi się kreska Yuu Kamiyi – potrafi uchwycić charakter danej osoby w statycznym obrazku, wykorzystując do tego ferię barw. Dlatego już rysunki w odcieniach szarości rozmieszczone w tekście tracą na wartości, ponieważ to jest ich główny wyróżnik na tle grafik innych artystów.

Brak kolorów spłyca głębię kreski autora.

Troszkę psują to nałożone polskie teksty. Chodzi głównie o stronę z rozdziałami oraz obrazek go poprzedzający. Niestety, ale wygląda to nieestetycznie, jakby ktoś dopiero zaczął używać programów do obróbki grafik.

Podczas gdy kolorowe grafiki są bajeczne, to całość psuje słabo wyglądający polski tekst.

Podsumowanie

Historia miała potencjał, ale nie została odpowiednio rozbudowana, przez co straciła szansę na bycie czymś w rodzaju epopei tamtego świata. Jednak to wciąż dobra historia, która broni się akcją.
Nie trzeba polecać nowego tomu osobie, która już jest na bieżąco. Nie polecam jej czytać, jeśli to wasza pierwsza styczność z No Game No Life. Historia bazuje na założeniach z pierwszych tomów, dlatego wiele rzeczy pozostanie niejasnych.
Ale nie widzę problemu, żeby przeczytać książkę, mając tylko serial telewizyjny zaliczony. Jeżeli ktoś lubi sobie porównywać materiał adaptowany z adaptacją, to już w nieodległej przyszłości będzie mieć okazję. Premiera kinowa filmu No Game No Life Zero, która właśnie ma przedstawić “nieopowiedziany Mit”, miała miejsce 15 lipca. W sprzedaży na nośnikach zapewne nie ujrzymy szybciej niż w listopadzie, gdyż wtedy film będzie mieć swoją premierę kinową w Tajwanie.
Teraz tylko zamówić poprzednie tomy i sprawdzić po trzy razy, czy na pewno nie zamówię mangi. Trzymajcie kciuki!

Treść: 4+
Grafika: 4
Opakowanie: 4-
Tłumaczenie: 5-

No Game No Life 6

No Game No Life 6
Yuu Kamiya

Yuu Kamiya to pseudonim artystyczny Brazylijczyka Thiago Furukawy Lucasa. Ożenił się z Japonką, która jest odpowiedzialna za adaptację mangową No Game No Life.

Ogólny werdykt:

4

Dobry

Data wydania: 29 maja 2017

Tłumaczenie: Aleksandra Kulińska

Wydawnictwo: Waneko

Liczba stron: 280

ISBN: 978-83-8096-062-6

Cena detaliczna: 24,99 zł


Komentarze