5 novelkowych rzeczy, które chcielibyśmy zobaczyć w 2018 roku
Przełom roku to zwykle czas refleksji i zadumy nad różnymi sprawami. Spojrzenie na to, czego byliśmy świadkami w zeszłym i co możemy oczekiwać w przyszłym. Light novel w Polsce to jeszcze bardzo młody rynek i to, co obserwowaliśmy w 2017, bardzo miło nas zaskoczyło. Pamiętam również początki anglojęzycznego rynku i pokusiłbym się nawet o stwierdzanie, że już na tak wczesnym etapie mamy się czym chwalić. I tak nad tym dumając, zacząłem porównywać oba rynki, na jakim etapie są teraz i jakiej najbliższej przyszłości możemy się spodziewać u nas. Z wniosków ogólnych zacząłem schodzić coraz niżej aż doszedłem do dość ciekawej listy przewidywań i oczekiwań.
Przed wami lista 5 rzeczy, które chcielibyśmy zobaczyć na rynku light novel w 2018 roku. Niektóre z nich to sztampy, inne to nasze nudne i namolne prośby, a pozostałe to marzenia. Skoro rynek mangowy jest już tak fantastycznie rozwinięty, czemu light novel nie miałyby doczekać się ciekawych pomysłów, które sprawdziły się za granicą, dalszego rozwoju i zmian? Furtka jest otwarta na wiele szalonych pomysłów, więc jeśli macie swoje, podzielcie się nimi w komentarzu.
1. Wydanie hitu ostatnich lat
Otwieramy listę pozycją dość ogólną, choć specyficzną dla każdego z osobna, a dla wydawnictw gdzieś po środku. Kto chciałby zobaczyć swoją ulubioną serie w formie papierowej? No każdy. Co sezon emisji anime możemy mieć inne typy, bo wcale nie tak rzadko jesteśmy świadkami świetnych historii i widzimy to czasami w waszych komentarzach, ale są serie, o których nie zapominamy i czekamy na nie długimi latami. Z ostatniego rankingu popularności, który przeprowadziliśmy na naszym fanpage’u, trzy pozycje były wymieniane najczęściej, a mowa tu o Oregairu, Monogatari oraz Mahouce. Co ważniejsze, każda z tych serii jest inna i od dawna jest wydawana za granicą, więc w oczach wydawnictwa może mieć potencjał na dobrą i potwierdzoną sprzedaż. Też czujecie w kościach zapowiedź jednego z tych tytułów?
Zagraniczne wydanie Monogatari, Oregairu, Mahouki i Goblin Slayera
2. Zwiększenie częstotliwości wydawania przez Studio JG
Wszyscy chyba zdają sobie sprawę, że Studio JG nie stoi tak silnie z ilością premier jak Waneko czy Kotori, które to w 2017 miały ich kolejno 11 i 15. Studio JG natomiast… ledwie 3 i jest to nawet spadek o jedną pozycję względem roku 2016. Jak by nie patrzyć, potencjał na zdublowanie tej liczby jest dość wyraźny i wierzymy, że również realny. Fakt faktem wydawnictwo też nie ma się najlepiej z premierami mang, ale kiedyś trzeba będzie przerwać passę opóźnień i odwlekanych terminów, więc czemu nie zrobić tego w tym roku? Gdyby tak się stało, może to nawet skutkować zupełnie nowymi tytułami, bo może być ciężko tego dokonać samym Log Horizon oraz Toradorą. Trzymamy kciuki i życzymy wydawnictwu powodzenia!
3. Light novel w formie e-booków
E-booki to coś, czego nie jestem wielkim fanem, ale wiem, że wiele osób je zdecydowanie preferuje nad fizycznymi tomikami. Jest to również dość ryzykowna nisza i wydawnictwa w Polsce dość ostrożnie w nią wchodzą z mangami, chociaż z drugiej strony nie wierzę, żeby w ich oczach nie była to ciekawa możliwość zarobku. Za granicą na rynku mangowym normą jest sprawdzanie w ten sposób słupków sprzedażowych i potencjalnych kandydatów do przyszłych druków. Light novel również są dobrze zagospodarowane dzięki J-Novel Club, który zajmuje się wyłącznie dystrybucją cyfrową. Dlaczego to może się opłacać? Największe pieniądze i największe ryzyko związane są z drukiem. Wydając najpierw e-booka można dobrze oszacować, czego się spodziewać w druku. Tylko moim zdaniem e-book musi koniecznie wyjść przed wersją papierową a nie po (tak jak ma to u nas miejsce z mangami), żeby zrobić apetyt na wydanie fizyczne.
4. Edycje kolekcjonerskie/limitowane
Kto nie dałby się posiekać za jakiś klasyk albo ulubioną serię w fenomenalnej oprawie? Ja bez dwóch zdań. Mamy parę naprawdę fajnych przykładów z zagranicy – kolekcjonerskie wydanie Spice and Wolf od Yenpress, klimatyczne wydanie Death Note: Another Note od Viz czy ostatni Record of Loddoss War od Seven Seas. Nasz rynek mangowy też miewał swoje przebłyski i zdarzały się ciekawe perełki, głównie od wydawnictwa JPF. Oczywiście, to znowu jest niesamowite ryzyko dla wydawnictw, ale zawsze można próbować to wydać na identycznych zasadach jak Blame! w twardej oprawie. Pierwsze szlaki zostały przetarte, więc czekamy z zapartym tchem. Macie jakieś swoje typy?
Kolekcjonerskie wydanie Spice and Wolf
5. Całkowite zrezygnowanie z obwolut
Listę kończymy pół żartem, pół serio. Przy każdej możliwej okazji lubimy wbijać szpilę w ten – naszym zdaniem – archaiczny wynalazek. Obwoluty na pewno mają swoich amatorów, ale spójrzmy prawdzie w oczy – są bardzo niewygodne przy książkach, a zdejmowanie je na czytanie jest upierdliwe. Fakt, spełniają one swoją funkcję wolniejszego starzenia i niejakiej ochrony książki, tylko co z tego, jeśli zagięcie obwoluty wygląda dużo gorzej niż lekko poniszczona książka. Gdyby od czasu do czasu wydawnictwa prowadziły sprzedaż samych obwolut, może moje spojrzenie na nie by się lekko zmieniło, ale na to nie ma raczej co liczyć. Dlatego życzymy wydawnictwom, które wydają tylko w obwolutach, żeby może powoli już od tego odchodzić.
Który z tych punktów najbardziej chciałbyś zobaczyć spełnionym w tym roku? Daj znać w komentarzu! Będziemy przeszczęśliwi, jeśli uda się spełnić chociaż jeden z nich. Życzmy sobie i wydawnictwom miłych zaskoczeń w nadchodzących miesiącach!